Wraz z postępem technologicznym media społecznościowe zaczynają odgrywać coraz większą rolę w kształtowaniu debaty publicznej oraz relacji międzyludzkich. Jednocześnie rośnie również ich znaczenie na arenie międzynarodowej, co pociąga za sobą szereg poważnych konsekwencji. 

23 marca bieżącego roku CEO Tik-Toka Shou Chew wziął udział w przesłuchaniu przed przedstawicielami Kongresu USA w sprawie podejrzeń dotyczących powiązań firmy matki Tik-Toka, ByteDance, z chińskim rządem. Główne zarzuty w sprawie dotyczyły przede wszystkim bezpieczeństwa danych amerykańskich obywateli, ale istotnym wątkiem były również możliwości profilowania treści, z którymi użytkownik ma kontakt podczas korzystania z aplikacji. 

Wraz z gwałtownym wzrostem udziału mediów społecznościowych w kształtowaniu opinii publicznej, prawodawcy wielu państw zaczęli zauważać zagrożenia związane z tym zjawiskiem. Publiczny odbiór przesłuchania Shou Chew był mieszany. Ze względu na często naiwne pytania kongresmenów, niedostatecznie kompetentnych w zakresie działania mediów społecznościowych, a także ich wrogie nastawienie wobec CEO Tik-Toka, wiele osób zbagatelizowało wagę całego przesłuchania. Podobna sytuacja miała miejsce w 2018 roku podczas przesłuchania Marka Zuckerberga w sprawie wykorzystania danych użytkowników w aferze związanej z Cambridge Analitica. Wiele pytań zadawanych wtedy przez kongresmenów podczas obu przesłuchań stało się później viralami, które krążyły po internecie w kompilacjach mających prezentować ich niekompetencje oraz nieznajomość  tematyki. 

Choć nagrania, w których CEO wielkich firm technologicznych tłumaczą kongresmenom podstawy działania modemów internetowych lub odtwarzania reklam na ich serwisach, mogą bawić, kwestie wojny informacyjnej oraz coraz większej roli, jaką nowe media odgrywają w kształtowaniu geopolityki, są dużo istotniejsze. Przykłady Facebooka oraz Tik-Toka to tylko preludium do szerszej dyskusji na temat tego, czy i jak prawodawcy powinni zareagować na to, że coraz większa część wymiany informacji w społeczeństwie odbywa się de facto poza ich kontrolą. Jednocześnie zbyt mocne powiązanie wielkich firm technologicznych z rządami może również rodzić obawy dotyczące wykorzystania tych wpływów do agitacji politycznej czy inwigilacji. 

 

Geopolityka platform – czym sprawa Tik-Toka różni się od sprawy Facebooka?

Na pierwszy rzut oka przytoczone wyżej zestawienie spraw Tik-Toka oraz Facebooka ukazuje konsekwentność w działalności Kongresu. W rzeczywistości jednak, patrząc na sprawę w szerszym kontekście geopolitycznym, można dostrzec istotne różnice pomiędzy podejściem rządu USA do obu spraw. Chińska platforma jest traktowana przede wszystkim jako intruz, wróg polityczny. W przypadku przesłuchania Shou Chew pojawia się propozycja wykupienia Tik-Toka przez amerykański kapitał, co miałoby ograniczyć wpływ chińskich dygnitarzy na działalność platformy. Propozycji tej jednak otwarcie sprzeciwia się chińskie Ministerstwo Handlu Zagranicznego, argumentując decyzję rolą Tik-Toka w kształtowaniu potencjału chińskiego sektora cyfrowego. Sytuacja ta dobrze ukazuje, że dyskusja na temat zablokowania Tik-Toka w Ameryce ma głębszy wydźwięk, związany bezpośrednio z relacjami na linii USA-Chiny. 

W tradycyjnej geopolityce potencjał państwa wyraża się przede wszystkim miarą potęgi ekonomicznej oraz militarnej. Współcześnie jednak coraz częściej badacze zwracają uwagę na kulturowy i społeczny wpływ działalności danego państwa, który może być w następstwie przekuty w bardziej namacalne korzyści. Termin wojny informacyjnej w kontekście mediów społecznościowych zyskuje wówczas nowy wydźwięk. W połączeniu z możliwością profilowania treści poprzez coraz bardziej zaawansowane algorytmy uczenia maszynowego tworzy to sytuację, w której różne grupy interesu mogą z niespotykaną wcześniej łatwością kształtować opinię publiczną oraz zamykać poszczególne grupy społeczne w szczelnych bańkach informacyjnych. Choć Tik-Tok nie jest wprost platformą opiniotwórczą (jak chociażby Twitter), a kojarzy się bardziej z rozrywką, ma ogromne możliwości w zakresie adresowania konkretnych treści bezpośrednio na podatny grunt. 

Podobne zarzuty były z resztą wystosowane wobec Facebooka podczas sprawy Cambridge Analitica, kiedy to dane ponad 80 milionów użytkowników zostały wykorzystane do profilowania treści politycznych dotyczących kampanii Donalda Trumpa czy Brexitu. Mając to na uwadze, można tym bardziej zrozumieć obawy amerykańskiego kongresu wobec ByteDance, które to funkcjonując na chińskim rynku musi podporządkować się nadzorowi tamtejszej administracji. Kwestia tego, która platforma stanowi największe zagrożenie dla bezpieczeństwa prywatności użytkowników nie jest tu jednak kluczowa, by móc omówić potencjalne rozwiązania proponowane przez prawodawców różnych krajów. Będąc świadomym zagrożeń pochodzących z różnych stron, należy bowiem pracować nad uniwersalnymi rozwiązaniami, które będą chronić obywateli zarówno przed nadużywaniem władzy politycznej, jak i ekonomicznej. 

Potencjalne rozwiązania i perspektywy na przyszłość

W momencie pisania tego artykułu Tik-Tok został zablokowany na urządzeniach służbowych pracowników rządowych chociażby w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii czy Belgii. Państwa te argumentowały swoją decyzję przede wszytkim obawami o szpiegostwo. Podobne działania podjęły Komisja Europejska oraz Parlament Europejski wobec swoich pracowników. Działania te są wstępnymi, małoskalowymi działaniami skierowanymi do osób mających kontakt z zastrzeżonymi informacjami w swojej codziennej pracy. Blokada ta przeważnie nie obejmuje jednak ich prywatnych urządzeń – jest więc skierowana bezpośrednio przeciwko ryzyku wycieku danych, a nie innych zagrożeń związanych z użytkowaniem Tik-Toka, jak chociażby profilowaniu treści wyświetlanych w aplikacji.

Pełną blokadę Tik-Toka w całym kraju wprowadziły dotychczas tylko poszczególne państwa w Azji, jak chociażby Indie czy Tajwan, których relacje z Chinami są bardziej napięte niż te na linii Chiny-Zachód. Pytanie na temat tego, czy jest szansa, by aplikacja ByteDance została zablokowana również chociażby w państwach UE czy USA, musi być zadane w kontekście specyficznej kultury politycznej tych krajów. Tik-Tok jest aplikacją o ogromnej bazie użytkowników w tej części świata, dlatego propozycja jego zablokowania spotyka się z oporem społecznym. Niektóre platformy Doliny Krzemowej (jak chociażby YouTube czy Facebook) od dłuższego czasu próbuję adaptować rozwiązania Tik-Toka do swoich aplikacji, wprowadzając rolki przewijanych, krótkich filmów. Działania te nie osłabiają jednak w znaczący sposób pozycji Tik-Toka przez wzgląd na skuteczność jego algorytmów dopasowywania treści, które znacząco zwiększają aktywność użytkownika i prowadzą do ciągłego wzrostu bazy użytkowników (który w przypadku Facebooka od dłuższego czasu pozostaje w stagnacji). Decyzja o tym, czy Tik-Tok ostatecznie zostanie zablokowany w krajach Zachodu, będzie więc w pewnym stopniu  zależna od tego, na ile przywiązani będą do niego użytkownicy. 

Warto przyglądać się nadchodzącym wydarzeniom w USA oraz UE, ponieważ to tam może potencjalnie rozpocząć się rewolucja w prawodawstwie w zakresie blokowania tak dużych aplikacji jak Tik-Tok. Jeżeli do takiego zdarzenia miałoby dojść, z pewnością ochłodziło by ono relacje zarówno z chińską gospodarką, jak i samym chińskim rządem. Istotną kwestią, która jednak w tym dyskursie pozostaje lekko w tyle, jest zagadnienie wpływu profilowania treści na poglądy oraz dobrostan psychiczny użytkowników mediów społecznościowych. Niezależnie od narodowości kapitału, korporacje technologiczne zyskują obecnie bowiem coraz większą władzę nad funkcjonowaniem polityki i kultury, czego negatywne skutki mogą być dalej idące, niż obecnie przypuszczamy. 

Szymon Chlebowicz

Leave a Reply